Fly To The Moon II.Relacja z Festiwalu Rockabilly w BudapeszcieSobota, wieczór, lubię tą porę, człowiek czuje, że już doszedł do siebie po tygodniu pracy i gotów jest zawojować noc, na przykład na Fly To The Moon – II Międzynarodowym Festiwalu Rockabilly w Budapeszcie. Co to takiego kochani Rockabilly… Nie do końca byłam pewna, dlatego podparłam się opisem z encyklopedii. Styl ten narodził się w latach 50-tych minionego wieku. Dokładnie rok 1954 i utwory Elvisa Prasleya nagrane w wytwórni Sun – Sama Philipsa, uważa się za pierwsze Rockabilly. Ponadto do stylu zaliczają się także nagrania Jerry Lee Lewisa, Johnniego Casha czy też Roya Orbisona, a od jakiegoś czasu także kilka zespołow, które zaprezentowały nam swe umiejętności właśnie w miniony weekend… Przed wejściem do Almássy Téri Szabadidőközpont (centrum kultury z Budapeszcie), miejscem gdzie odbywał się koncert, przygotowana została wystawa aut amerykańskich. Oj można było oko nacieszyć, Szabi - twórca Hunderground Magazin, a także basista zespołu Szakadék, był wyjątkowo zachwycony. Wewnątrz, na piętrze przywitała nas zgrabna dziewczyna na motorze, co by motor lepiej się prezentował, filmy z lat 50-tych, wyświetlane na kilku ekranach. Można było kupić koszulki, paski z ćwiekami, klimatyczne gadżety, a nawet buty i nie byle jakie bo same trampki Converse… Ale to tylko oprawa. Gdy na scenie ustawiał się już pierwszy zespół, Adam and his Nuclear Rockers z samej Chorwacji, byliśmy już przygotowani, tak przynajmniej wydawało nam się. Gdy nagle rozpoczął się koncert powaliło mnie, stałam jak wryta przez kilkanaście minut, zaskoczyli mnie doszczętnie, normalnie jak bym w czasie się cofnęła i choć nie bliskie mi były do tej poty te klimaty muzyczne, czułam się jak w domu, swobodnie, no i chciało mi się normalnie tańczyć. Panowie zaś na scenie, zaprezentowali nam styl nieco nostalgiczny, aczkolwiek nader skoczny, bez zbędnych gestów rozruszali połowę gości. Kontrabas, gitara i perkusja oraz śpiew, tyle trzeba, żeby publiczność jadła muzykom z ręki. Ważne, strój… dziś już tak nikt się nie ubiera, a szkoda. Szerokie spodnie, nie byle jakie, z grubego płótna, koszule w kratę, okulary w czarnej oprawce, no i fryzury, ach te fryzury... W miedzyczasie, w przerwach pomiędzy koncertami, miałam przyjemność zapoznania się z mało znaną mi do tej pory modą Rockabilly. Dziewczyny, w większości brunetki, z króciutkimi grzywkami podciętymi jak pod linijeczką, w trampkach, lub w nie dzisiejszych, ale całkiem nowiutkich czułenkach z paseczkiem przy kostce, w rajstopach zdobnych, spódnicach bananówach, w paski i kropki, z często bardziej lub mniej gęsto z wytatuowanymi ramionami, stopami, czy łydkami, czerwonymi ustami i długimi rzęsami. Niecodzienny widok i nie dla każdego na pewno, myślę jednak, że bardzo estetyczny i kobiecy dla większości. Ale powróćmy na scenę… Tutaj już pojawił się nowy zespół The Round Up Boys z Niemiec, prawdziwa bomba, pełne zaskoczenie. Ci chłopcy nie szczędzili sił, dali z siebie wszystko, roześmiani jak ich instrumenty, w kolorowych koszulach, z charyzmatycznym, przystojnym vocalem w roli głównej – poderwali wszystkich do tańca, chciał nie chciał nogi latały. Piątka młodych ludzi, co to już takich nie ma dzisiaj, doskonale zgranych, uzupełniających się wyśmienicie, dała rewelacyjny koncert w zasadzie nie dając nikomu odpocząć. W przerwie spotkaliśmy się z basistą zespołu Bankrut - Rococo, który był równie zaskoczony spotkaniem jak Szabi, ale okazało się, że HC-Punk, na co dzień, a Rockabilly, od święta i bardzo dobrze, bo trzeba być na czasie i orientować się nieco. A już naprawdę wypada, żyjąc tutaj w Budapeszcie wiedzieć kto taki właśnie podłącza się na scenie, mowa o prawdziwej gwieździe, o Mystery Gang Trio z Węgier. To właśnie Oni nas zaprosili, na wyśmienitą muzyczno-taneczną uczte, dokładnie Singer – mistrz kontrabasista, Egri Péter – gitarzysta i powalający śpiew, Fácán – perkusista. Zespół Mystery Gang Trio powstał w 1998 roku. W 2000 roku pojawiła się ich 1 płyta wydana przez Revell Yell Records, 2 album powstał w 2001 roku, wydany został przez Nervous Records, zaś 3 płyta powstała w Hipstersound Records. Chłopcy koncertowali na angielskim festiwalu Rockabilly Rave, a także w Holandii, w Niemczech, w Austrii i we Włoszech. Co ja tu będę… energia, energia i jeszcze raz energia, melodyjna gitara z roznoszącym, nieodstępnym kontrabasem otulona rytmiczną i gorącą perkusja. Można powiedzieć, że laski kiecki założyły na głowę i buciki żwawo zdzierały. Zespół jest bardzo lubiany i miałam wrażenie, że po ich występie sala nieco opustoszała, ale nadal pomimo to było tłoczno. Po przerwie spędzonej na dochodzeniu do siebie, zajęliśmy miejsce ponownie pod sceną, w oczekiwaniu na Cherry Casino and the Gamblers z Niemiec, grających klasyczny Rhythm and Blues. Tak, tutaj miałam okazje posłuchać jak śpiewają Wielcy. Czuć i widać było, że wokalista żyje muzyką, a już na pewno narodził się 2 raz, bo 1 raz żył i grał w latach 50-tych. Sentyment mnie ogarnął i zatopiłam się w muzyce do końca. Uważam festiwal za niezwykle udany, gratuluje jego twórcom i proszę o jeszcze... Kapcsolódó zenekarok:Kapcsolódó koncert: |
Kommentek (0)
Ki megy? |